Siostry Służebniczki z Brodnickiej wspólnoty
S. Donata, S. Reginalda, S. Magdalena, S. Ernestyna
Zgromadzenie Sióstr Służebniczek Niepokalanego Poczęcia
Najświętszej Maryi Panny
Congregatio Sororum Ancillarum
ab Immaculata Conceptione BMV
W BRODNICY
Zgromadzenie Sióstr Służebniczek Niepokalanego Poczęcia NMP wyrosło z ufnej modlitwy i wielkiej ofiary naszego Założyciela bł. Edmunda Bojanowskiego, z Jego charyzmatycznego odczytania Ewangelii w aspekcie szeroko pojętej służby. Jako świecki chrześcijanin żył w pełni tajemnicą chrztu świętego. Heroiczny świadek Ewangelii – jak nazwał go św. Jan Paweł II – we wszystkich działaniach kierował się pragnieniem, by wszyscy ludzie stali się uczestnikami odkupienia. Zostawił nam, swoim duchowym córkom przejrzysty, czytelny znak, gdzie szukać mocy i jak podążać drogą wewnętrznego zjednoczenia z Bogiem. Ten rys osobistego zjednoczenia z Jezusem nakreślił w przesłaniu zostawionym siostrom: „Pracuj duszą miłując Boga nade wszystko. Pracuj sercem ćwicząc się w miłości bliźniego. Pracuj myślą trzymając ją nieoderwaną od Krzyża Chrystusowego. Pracuj ręką służąc ubogim i chorym, jakbyś samemu Jezusowi służyła. […] Nie szukaj zapłaty na ziemi, nie pracuj dla siebie, ale dla Boga i bliźnich”.
(Z listu do jednej z sióstr).
BŁOGOSŁAWIONY EDMUND BOJANOWSKI
Głównym inicjatorem przybycia pierwszych sióstr naszego Zgromadzenia do Brodnicy był ówczesny proboszcz parafii farnej ks. Władysław Fischoeder, który już od kwietnia 1920 r. prowadził rozmowy z Władzami Zgromadzenia w celu objęcia przez nie posługi w Szpitalu Powiatowym oraz pracy wychowawczej w Sierocińcu. Formalne objęcie pierwszej placówki przy szpitalu nastąpiło dnia 1 października 1920 r. W tymże dniu do Brodnicy przyjechały 3 siostry, aby przejąć szpital po ewangelickich diakonisach. Na początek zajęły się siostry pielęgnowaniem chorych, prowadzeniem administracji i działem gospodarczym szpitala. Wkrótce, ze względu na wielość pracy w szpitalu, została zwiększona liczba sióstr do 5. Szpital mógł wówczas pomieścić 100 chorych. W latach 1935- 1937 został on rozbudowany i dostosowany do ówczesnych wymogów lecznictwa i higieny. Z czasem liczba sióstr wzrosła do 8, dlatego też podjęły dodatkowo pracę pielęgniarską w trzech przychodniach. Prowadziły także akcję dożywiania ubogich wydając przy furcie klasztornej 374 obiadów i 114 śniadań. Kiedy w 1939 r. wybuchła II wojny światowa, siostry zdecydowały się na pozostanie w szpitalu dzięki skutecznemu wpływowi ks. dra Franciszka Mantheya. Wszystkich lekarzy ewakuowano. Po wkroczeniu wojsk niemieckich Szpital Powiatowy został zamieniony na Szpital Wojskowy, w którym udzielano pomocy zarówno żołnierzom polskim jak i niemieckim. Pierwszym jego dyrektorem został dr Nickel, który był siostrom bardzo życzliwy. Wkrótce jednak doświadczyły na własnej skórze twardej ręki okupanta.
Okrutną postawę władz niemieckich wobec naszego narodu doskonale obrazują słowa A. Greisera: „ Polacy mogą u nas pracować, lecz jako parobcy, a od was żądam stanowczo byście byli brutalni, twardzi i jeszcze raz twardzi.” Naród polski miał żyć w ciągłym strachu i psychicznym obezwładnieniu. Ten cel miały osiągnąć wizyty namiestników okręgów i liczne kontrole w szpitalach. Do innych szykan należały zagrożenia wysiedleniem lub obozem, nakazy zmiany habitów na strój świecki połączone z podpisaniem formularzy, informujących, że siostry zrobiły to dobrowolnie i tym samym wyrzekły się przynależności do Zgromadzenia. Taki szantaż wznawiany był co kilka tygodni. Do bolesnych faktów należało również usuwanie Krzyży, zamykanie szpitalnych kaplic, przejęcie administracji szpitali przez władze niemieckie, usuwanie sióstr z dotychczasowych mieszkań do gorszych lub poza własny teren. Wskutek tych represji i ciągłego zagrożenia ze strony władz niemieckich, siostry nie mogły prowadzić działalności pielęgniarskiej jaką świadczyły przed wojną.Przez cały okres okupacji prowadziły więc akcję pomocy Polakom w innym wymiarze , jak np. przedłużanie chorym pobytu w szpitalu, ukrywanie osób ściganych przez gestapo, ułatwianie osobom duchownym ( klerykom) przyjęcie do pracy, umożliwianie chorym przyjmowania sakramentów świętych.
Mianem „polakożerców” określano dra Karla Hammesfahra, który po doktorze Nickelu przejął funkcję dyrektora szpitala w Brodnicy, stając się tym samym bezpośrednim pracodawca sióstr. Jedna z sióstr we wspomineniach tak opisała nowego Przełożonego: „Dr Karl Hammesfahr to bardzo dzielny chirurg ale jeszcze dzielniejszy furiat.” W codziennym kontakcie z siostrami, jak podają źródła, był bardzo niebezpieczny i przykry, a także nieprzejednanym wrogiem polskości. Doceniał pracę sióstr, traktując je jako fachową siłę roboczą. Gdy SS zdecydowało się odesłać siostry do obozu, wtedy dr Hammesfahr powiedział: „ zabierzcie te polnische Schweine i Ostkamele- ale wpierw przyślijcie takie pracownice- pielęgniarki jak te”. Ostatecznie siostry pozostały w szpitalu. W ten sposób, ten nieludzki w kontaktach człowiek, uratował siostry przed obozem. W związku z rozbudową szpitala w czasie wojny, liczba sióstr wzrosła z 8 do 30, chorych natomiast ze 100 do 260.
Kiedy z nakazu lekarza powiatowego dra Winkoopa, zdjęto krzyże z sal szpitalnych i zlikwidowano oficjalną kaplicę, dyrektor pozwolił siostrom na jej przeniesienie do pomieszczeń sióstr dyżurujących w nocy. Sam nawet poddał tę myśl , ponieważ uważał, że Polacy im więcej się modlili, tym lepiej pracowali. Dla ochrony nieformalnej kaplicy, przed kontrolą władz nadrzędnych, na drzwiach nakazał umieścić napis: „Nachtwache schlaft”! Przechodzono więc cicho, aby nie zbudzić śpiących. Opiekę duchową nad siostrami przejął w tym czasie ks. Leonard Rzoska, który codziennie odprawiał Mszę Świętą, a w każdą niedzielę głosił konferencje, podczas których, jak wspomina jedna z sióstr „ otworzył nam szerokie pole działania w życiu wewnętrznym, a sam był i jest nam żywym przykładem intensywnej, wytrwałej pracy i gorliwości nad szerzeniem Królestwa Bożego w sercach i duszach bliźnich” Nabożeństwa natomiast odprawiali różni kapłani. „Podczas tych wszystkich nabożeństw modliłyśmy się i śpiewałyśmy pieśni po polsku – a za drzwiami , za ścianą przechadzał się wróg”.
Budynek byłej Ubezpieczalni Społecznej na ul.Żwirki i Wigury
Pomimo ponurej i przygnębiającej atmosfery wywoływanej przez władze niemieckie, codzienne życie sióstr płynęło głębokim nurtem religijnym, pełne codziennej ofiary i poświęcenia dla bliźnich. Duch pogody, jak wspominała jedna z sióstr, i wewnętrznego zadowolenia ze spełnionego dobrze obowiązku udzielał się wszystkim, którzy z siostrami współpracowali. Pod koniec 1944 roku Niemcy rozgorączkowani złymi wiadomościami z frontu, rozpoczęli masowe aresztowania wśród pozostałej jeszcze inteligencji polskiej. Znaleźli też ofiarę w szpitalu i zaaresztowali jedną z polskich dziewcząt , która była pomocą pielęgniarek, należącą do A.K. Aresztowana , pod wpływem szykan w śledztwie, załamała się. Nastąpiły więc dalsze aresztowania, ponieważ siatka A.K. była dość szeroko rozwinięta wśród pomocniczego personelu szpitala. Aresztowano też naszą kandydatkę- Marysię ( s. Mieczysławę Wierzbowską). Po trzydniowym śledztwie Marysia została jednak zwolniona. Z aresztowanych osób nie powrócili: Halina Gaca i dr Wiwatowski z żoną. Niebezpieczeństwo aresztowania groziło też siostrom. Dyrektor szpitala dr Hammesfahr powiedział pewnego dnia: „siostry, bo i was mają na oku”. Do aresztowania sióstr w ostateczności nie doszło z powodu załamania się frontu niemieckiego i zbyt szybkiej ofensywy wojsk radzieckich. Ostatnie dni okupacji i przesuwanie się frontu spowodowały dewastację szpitali. Szpital brodnicki został doszczętnie spalony. Dziewięć sióstr ewakuowano z chorymi narodowości niemieckiej do różnych pobliskich miejscowości, między innymi do Świecia nad Wisłą i Więcborka a stamtąd do Kamienia Pomorskiego; 4 siostry wysłane z dziećmi do Greiswaldu powróciły do Brodnicy dopiero w czerwcu 1945 r. Pozostałe 20 sióstr ukryło się przed personelem niemieckim w schronie oddziału zakaźnego (sąsiedni budynek szpitalny) i tak doczekały wyzwolenia.
Po wyzwoleniu Brodnicy 22 stycznia 1945 r. bezdomne siostry znalazły schronienie w domach prywatnych i częściowo na probostwie. Dla bezpieczeństwa swoich dobroczyńców zmuszone były przybrać ubiór świecki. Tak przeżyły 5 tygodni. Gdy front wojenny oddalił się i nastąpiła względna stabilizacja życia, dr Marceli Jakubiak, w charakterze tymczasowego dyrektora szpitala, zaczął organizować zastępczy szpital w budynku byłej Ubezpieczalni Społecznej. Siostry więc, zaczęły zwozić łóżka i sprzęty gospodarstwa domowego od ofiarnych ludzi. Wkrótce udało się otworzyć szpital. Lekarze mogli nawet dokonywać zabiegów chirurgicznych i okulistycznych dzięki zapobiegliwości jednej z sióstr, która w czasie ewakuacji zapakowała wszystkie instrumenty chirurgiczne i fartuchy operacyjne. Puszki do sterylizowania i inne narzędzia pracy znajdowały siostry z czasem u ludzi. Praca sióstr w szpitalu powojennym była bardzo trudna i uciążliwa. Utrudniały ją m.in. brak koców, bielizny pościelowej, bielizny osobistej dla pacjentów, a szczególnie dotkliwie odczuwano brak żywności. Zaczęły się więc pojawiać ciężkie przypadki malarii, tyfusu brzusznego, gruźlicy. Od 1946 r. warunki pracy szpitalnej zaczęły stopniowo się polepszać. Szpital otrzymał pomoc z Wojewódzkiego Wydziału Zdrowia i z Unnry ( Organizacja Narodów Zjednoczonych do Spraw Pomocy i Odbudowy).Z czasem też powrócono do budynku dawnego szpitala na ul. Wiejskiej. W szpitalu mieszkały siostry do 8 czerwca 1955 r. Stamtąd , pod pretekstem odgrzybiania zajmowanych pomieszczeń ,zmuszone były przejść do mieszkania przy ul. Przykop 41 ( starościniec kościelny), nie otrzymawszy od szpitala mieszkania zastępczego. Dnia 21 października 1961 r. – z polecenia ks. Bpa Kowalskiego- zamieszkały na plebanii przy ul. Farnej 1, a 31 maja 1962 r. zostały wszystkie zwolnione z pracy w szpitalu.
WSPÓLNOTA PRZY SIEROCIŃCU
Budynek na ul. Tylnej 4 w Brodnicy
Druga placówka sióstr w Brodnicy zwana „Brodnica Sierociniec” ( w początkowym okresie nosiła nazwę Ochronki), powstała również z inicjatywy proboszcza parafii św. Katarzyny Aleksandryjskiej ks. Władysława Fischoedera. Rozmowy na temat jej objęcia prowadzone były równorzędnie z tworzeniem Wspólnoty sióstr przy szpitalu w kwietniu 1920 r., ale do jej realizacji doszło dopiero 1 stycznia 1922 r. Zgodnie z umową, zawartą pomiędzy Zgromadzeniem a Zarządem Parafii, tego dnia w budynku przy ul. Tylnej 4 (dawna restauracja) zamieszkały na początek dwie siostry, jedna do prowadzenia Ochronki, druga do pielęgnowania chorych po domach.
Ksiądz proboszcz Fischoeder, kupując budynek przy ul. Tylnej 4 z własnych funduszy, zaciągnął długi, a wobec trudnych warunków powojennych i zmieniającej się wartości pieniądza, trudno było mu samemu spłacić i równocześnie utrzymywać nową placówkę. Stąd w grudniu 1922 r. utworzono „Komitet Opieki nad Sierocińcem”, który pomógł w spłacie ciążącego długu, przy częściowym wsparciu członków tegoż Komitetu i uruchomieniu Sierocińca. Ksiądz Proboszcz przed odejściem z Brodnicy w 1923 r. przepisał sądownie fundację na rzecz parafii św. Katarzyny. Sprawa zorganizowania katolicko-polskiej Ochronki i Sierocińca, była w tamtych czasach bardzo nagląca, ze względu na problem religijno- moralny w tym mieście. Dotąd, istniały bowiem, tego rodzaju instytucje, prowadzone w duchu ewangelicko-niemieckim, które nie mogły odpowiadać powojennym potrzebom społeczeństwa polskiego. Dokumenty nie ujawniają ani liczby dzieci, ani źródeł dochodu w początkowym okresie organizowania się Sierocińca, wspominają tylko, że utrzymywał się głównie ze składek miesięcznych „Towarzystwa Opieki nad Sierocińcem”. Siostry podjęły w tym celu dodatkowo pracę przy parafii, pranie i naprawę bielizny kościelnej. W roku 1924 w Sierocińcu przebywało już 11 podopiecznych. Wraz z przyrostem liczby dzieci powiększała się również Wspólnota sióstr, a także liczba personelu świeckiego. W roku 1930 liczba podopiecznych wzrosła do 24. Na początku lat trzydziestych przy Sierocińcu powstał także Żłobek.
Oprócz pracy w Sierocińcu, Ochronce i w Żłobku oraz pielęgniarstwie terenowym ,Siostry około roku 1933 przyjęły też pracę w Oddziale Parafialnym „Caritas”. W ostatnich dniach, przed wybuchem II wojny światowej, przybyła także siostra w celu objęcia funkcji wychowawczyni w internacie uczennic prywatnego liceum i gimnazjum żeńskiego. Przy internacie tym Zgromadzenie planowało otwarcie trzeciej Wspólnoty zakonnej w Brodnicy. W pierwszych dniach wojny siostry z Sierocińca nie uległy powszechnym tendencjom ewakuacyjnym panującym wówczas wśród społeczeństwa. Pozostały wszystkie w mieście. Niemcy po zdobyciu Brodnicy dnia 5 września 1939 r. wydali nakaz zamknięcia wszystkich Ochronek w mieście.Likwidacja Sierocińca trwała dość długo, gdyż z powodu ciężkich warunków materialnych i zagrożenia ludzkiego życia nie było wśród społeczeństwa chętnych do adopcji polskich dzieci. Rozpoczęły się więc trudne dni wegetacji Zakładu. Z chwilą zajęcia miasta, niemieccy urzędnicy rekwirowali polskim kupcom zapasy towaru. Między innymi nałożyli „ beschlagnamt” w piekarni, gdzie Sierociniec miał złożony zapas mąki, z której za darmo wypiekano chleb dla dzieci zakładowych. Było to ze strony okupanta wielką krzywdą, gdzyż dzieci przez 3 dni pozostały bez chleba. Siostry ratowały sytuację jak mogły, gotując dzieciom zupy. Na interwencję siostry kierowniczki Sierocińca zwolniono mąkę z beschlagnamtu.
Inna kłopotliwa kwestia – to sprawa odpłatności za dzieci. Przedwojenne zapasy aprowizacyjne wyczerpały się , a nie było funduszy na zakup nowych. Dotychczasowej dotacji ustalonej przez władze polskie siłą faktu nie wypłacano. Na skutek deptania po piętach urzędnikom niemieckim przez siostrę kierowniczkę, ustalono w końcu pomoc w dofinansowaniu zakładu. Przyznana odpłatność była bardzo niska, ale stanowiła podstawowy, stały dochód na bieżące potrzeby. „ Liczyłam na pomoc brodnickiego społeczeństwa – wspomina s. Kanizja Makowska – i nie zawiodłam się. Wspierali nas: ks. Walerian Ossowski, proboszcz parafii brodnickiej, Tomaszowie Glabiszewscy, Kazimierzowie Orlewiczowie, Leonowie Baranowscy, Józefowie Znanieccy, Alfonsowie Lewandowscy. Ofiarność społeczeństwa wyrównała niedobór niemieckiej dotacji finansowanej na tyle, że mogłam pokryć koszty wyżywienia dzieci i personelu, a w odzież zakład był dostatecznie zaopatrzony”.
W czasie niemieckiej okupacji z kaplicy sierocińca i pomocy sióstr korzystali kapłani i żołnierze. W latach 1940-1941 jeden z księży niemieckich, będący żołnierzem często celebrował Mszę świętą w domowej kaplicy sióstr, ponieważ obawiał się ujawnić w kościele parafialnym. Początkowo przyjeżdżał tylko z kierowcą , później zwerbował więcej żołnierzy. Niektórych z nich ochrzcił, przyjmował do I Komunii świętej, odprawiał dla nich Msze święte i nabożeństwa. Prosił, aby siostry nie brały w nich udziału, aby w razie ich odkrycia, nie zostały pociągnięte do odpowiedzialności. Od października 1940 r. siostry przyjęły także do Sierocińca chorego księdza radcę Spitzera z Łobdowa, któremu groził obóz. Chorego kapłana otaczały szczególną opieką siostrzaną i pielęgniarską aż do śmierci, która nastąpiła w marcu 1941 r. Pod koniec września 1941 r. otrzymały siostry od władz niemieckich pisemny nakaz opuszczenia budynku wraz z dziećmi. Aby uchronić je przed obozem, (Sierociniec brodnicki rzekomo miał być likwidowany jako ostatni na Pomorzu) po porozumieniu się z księdzem dziekanem i proboszczem parafii św. Katarzyny – Pawłem Pankiem, postanowiono wydać dzieci sierocińcowe polskim rodzinom. Ogłoszono tę decyzję w kościele i zaapelowano do katolickich rodzin o zaopiekowanie się dziećmi. W odpowiedzi na apel , wiele rodzin zaadoptowało dzieci, a niektóre zobowiązały się dopomagać dzieciom w przetrwaniu okupacji. Siostrom natomiast przydzielono jeden pokój w plebanii przy ul. Farnej 1. Urządzenie zakładu nakazano zostawić.
Z powodu ograniczonego metrażu lokalowego część sióstr z wysiedlonego domu zakonnego wyjechała do pracy w innych domach zakonnych, a trzy z tego zespołu: s. Chwalimira Sobolewska, s. Erazma Lewandowska i s. Romana Kycia mieszkały na plebanii aż do wyzwolenia. Po rozmieszczeniu dzieci i przeprowadzce sióstr, budynek Sierocińca został zajęty przez „ Hitler- Jugend” i wewnątrz całkowicie przebudowany- dostosowany do potrzeb szkoły gospodarczej. Siostry zamieszkałe na plebanii prowadziły akcję pielęgniarską i dobroczynną wśród miejscowej ludności, dzieliły się żywnością otrzymaną za usługi pielęgniarskie z rodzinami ubogimi i ukrywającymi się przed Niemcami, wysyłały paczki dla sióstr i księży przebywających w lagrach oraz wysiedlonych do Generalnej Guberni. Po wyzwoleniu Brodnicy 22 stycznia 1945 roku, dom Sierocińca wykorzystano na dom noclegowy dla wojska radzieckiego. Dzięki szybkiej orientacji i zabezpieczeniu przed zniszczeniem budynku Sierocińca i dzięki staraniom podjętym przez administratora domu, ks. Stanisława Tęgowskiego pełniącego obowiązki przoboszcza parafii św. Katarzyny oraz z jego inicjatywy, budynek ten miał nadal służyć jako ośrodek wychowawczy sierotom polskim. Stąd petycje osobiste i pisemne do władz Zgromadzenia, z prośbą o przydzielenie sióstr i objęcie kierownictwa i pracy wychowawczo- administracyjnej w Sierocińcu. Przybyłe dnia 12 czerwca 1945 r. siostry zastały dom przy ul. Tylnej 4 pusty, bez okien i niejednych drzwi. Wspólnymi siłami przeprowadzono remont w celu przystosowania go na nowo do potrzeb Domu Dziecka. Wyszukiwano i zwożono z powrotem wykradzine z domu meble i inne wyposażenie. Już dnia 15 czerwca 1945 r. odbyło się otwarcie Ochronki parafialnej ( na parterze budynku przy ul. Tylnej 4). Zgłoszono do niej około 80 dzieci. Za dobrowolne ofiary rodziców siostry zakupowały mebelki i pomoce pedagogiczne. Dnia 25 lipca 1945 r przyjęto do Sierocińca pierwszą sierotkę Wandę Orłowską. W następnych dniach Opieka Społeczna skierowała pięciu chłopców, którzy powrócili z Niemiec i dom na ul. Tylnej 4 powoli zaczął ponownie zapełniać się dziećmi. Dnia 15 marca 1946 r. – nazwę Sierocińca- zastąpiono nazwą Dom Dziecka. Pod koniec roku szkolnego 1945/46 przebywało w nim już 26 dzieci- wychowanków, do końca 1947 r.- 30 dzieci. Oprócz Domu Dziecka przez okres 3 lat (1946-1949) istniały także: Żłobek na 10 dzieci i Bursa ( internat) dla uczennic gimnazjum i liceum – 20 dziewcząt.
Dawny Dom Katolicki na ul. Przykop w Brodnicy
Pierwszą Ochronkę zorganizowano bezpośrednio po działaniach wojennych w plebanii przy ul. Farnej 1. Prowadziła ją s. Erazma Lewandowska przy pomocy pani Marii Tykarskiej. Dzieci przybywały coraz liczniej ,dlatego też, z powodu braku odpowiednich warunków lokalowych, przeniosiono ją do Domu Katolickiego przy ul. Przykop 53, gdzie warunki pracy były bardziej dogodne.
W tym czasie, oprócz wymienionych prac wychowawczych ,siostry podjęły też posługę w przyparafialnym „Caritasie”, opiekę nad Domem Starców przy ul. Przykop 35 , biednymi i posługą pielęgniarską w mieście. Dbały również o czystość bielizny w obu kościołach i wystrój głównych ołtarzy oraz katechizacją dzieci w szkole podstawowej.
Pięknie rozwijająca się pracę sióstr, przerwał nagle nakaz Władz Państwowych, dotyczący przekazania Domu Dziecka personelowi świeckiemu. Nastąpiło ono w dniach 24 i 25 lipca 1962 roku, po 40 latach pracy sióstr w tej placówce.
Budynek na ul. Przykop 35 w Brodnicy
Dom Sióstr Służebniczek w Brodnicy
Od 1 czerwca 1962 r. placówka sióstr w Brodnicy przybrała charakter placówki parafialnej. Dnia 14 sierpnia 1978 r. siostry zamieszkały w domu przy ul. Grunwaldzkiej 8, który zakupił i darował Zgromadzeniu ojciec naszej siostry Juwenaty Ziemak.
Dziś, każda z nas, duchowych córek bł. Edmunda Bojanowskiego, tworząca mały – 4 osobowy – zawiązek wielkiego dzieła, jakim jest nasze Zgromadzenie, czerpie nieprzerwanie ze skarbca zostawionego nam charyzmatu. Poprzez nasze codzienne posługi – w katechezie czy apostolstwie pracy parafialnej, pragniemy „ pod opieką i za wzorem Bogarodzicy, oddać się na posługę bliźnim, być dla nich żywym spełnieniem Ewangelii, widomym znakiem Chrystusa działającego w swoim Kościele” ( z Konstytucji Zgromadzenia). Biorąc pod uwagę szczególne okoliczności czasu i miejsca, przez miłość i służbę pragniemy całym sercem uczestniczyć w misji Chrystusa i Kościoła. Idąc z posługą ewangeliczną wielkodusznym sercem opowiadać Królestwo Boże i przyczyniać się do Jego wzrostu gdziekolwiek Boża Opatrzność nas poprowadzi.